_____________________________________________________
S: Czemu my się znów dałyśmy w to wrobić?
N: Sama nie wiem.
S: Dobra, jedziemy z tym koksem!
Ambroży otworzył laptopa i wpisał w wyszukiwarkę "Technika cięcia się mydłem w płynie".
S: Ostro.
Kliknął w pierwszy link. Przeniosło go na strony internetowej.
S: Z pornosami.
N: Sus! Nie zaczynaj!
Zatem Ambroży otworzył Wikipedię.
— Ech! Dlaczego tu nic nie ma o cięciu się mydłem w płynie! Wikipedia jest do kitu!
S: Ej, synu! Nie bluźnij!
N: Ech...— Tak bardzo chciałbym znaleźć znajomych... Jestem taki samotny — westchnął Ambroży wyłączając komputer
S: Patrząc na to co wyszukujesz w Internecie wcale się nie dziwię... Jesteś jebnięty!
N: Sus, nie obrażaj bohatera naszej historii!
S: Jakoś ostatnio wyzywałyśmy Artura od pacanów!
N: Podejdźmy do tego opowiadania z dobrym nastawieniem.
S: Niech ci będzie.
Ambroży ze smutkiem podniósł komputer i schował go do szafy. Tak bardzo chciał znaleźć przyjaciół o tym samym hobby co on. Kochał mydło. Jadł je, kąpał się w nim i ciął się nim.
S: Zaczyna się robić ciekawie.
N: Boję się.
Jego mama uciekła od niego i jego taty gdy miał pięć lat. Ambroży nie potrafił się z tym pogodzić.
Tata nie był złym ojcem, ale trudno wychowywać się bez matki, a jego ojciec po dziś dzień nie mógł znaleźć dziewczyny.
S: Niedaleko pada jabłko od jabłoni...
N: Sus! Poważnie miało być!
S: Dobra dobra. Luz.
Ambroży zszedł na dół do łazienki. Nudziło mu się i był bardzo głodny.
N: Ja jak jestem głodna, idę do kuchni, ale okej.
Ambroży podszedł do umywalki. Wziął kostkę mydła z półki i zatopił w niej zęby.
S: Jak można tak bestialsko zatopić swoje zęby? Ja bym moich nigdy nie utopiła.
N: Cicho.
— Mmm... Cytrynowe... Coś nowego — Ambroży zaczął zachwycać się smakiem mydła.
S: On serio ma ze sobą problem... Gorszy niż ty z kiełbasą!
N: Miałaś nie wspominać o mnie i o kiełbasie!
S: Sorry!
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ambroży zamarł.
S: Szkoda, że nie zmarł.
N: Sus!
Jego tata wszedł do łazienki i popatrzył na niego zdziwiony.
- Synu, musimy porozmawiać.
S: Zerwie z nim.
N: *facepalm*— Tato... To nie tak jak myślisz! Ja... Ja chciałem sprawdzić jak twarde jest! — krzyczał przerażony Ambroży.— Synu... Myślę, że pora z tym skończyć — powiedział stanowczo ojciec.
S: Wooow. Ambroży pewnie pójdzie się pociąć.
N: Mydłem w płynie...
Ambroży wypadł z płaczem z łazienki. Poszedł na górę do swojego pokoju i otworzył szafkę. Była pełna mydła.— Teraz poznasz moc mydła, ojcze.
S: Łołołoło. Ej. Spokojnie Ambroży. Bo ci żyłka pęknie.
N: Moc mydła?
S: Moc Jedi.
Ojciec Ambrożego bardzo martwił się o syna.— Co zrobiłem źle..?
N: Z tego co widzę... Wiele.
Ambroży wsadził małe kostki mydła...
S: W dupę.
Do pistoletów. Przeładował. Do pistoletu na wodę wlał mydło w płynie.— Moc mydła aktywowana.
S: Mydło wybieram cię!
N: Me oczy krwawią.— Idę po ciebie tato. — Ambroży stał się szaleńcem.
Chciał pokazać ojcu, że się myli. Za wszelką cenę. Nawet jeśli oznaczałoby to zamydłowanie go na śmierć.
S: Co kurwa?
N: Coraz bardziej mam ochotę przestać to czytać. Mamy jeszcze okazję uciec.
S: Spierdzielamy?
N: Jeszcze kawałek. Ciekawi mnie to zamydłowanie.
Ambroży zszedł do salonu. Ojciec siedział na kanapie i pił sok pomarańczowy.— SOK?! — ryknął Ambroży. - TYLKO MYDŁO GNOJU!
S: Lubię sok pomarańczowy.
Ambroży wystrzelił z pistoletu na wodę i oblał ojca mydłem w płynie.
N: Tak do ojca? Ty buntowniku... #thuglife— AMBROŻY! CO TY ROBISZ?! — mężczyzna topił się w mydle.— To za obrażanie mydła! - krzyknął.
S: Już nigdy nie obrażę mydła.
Ambroży wystrzelił z małych mydełek, które trafiały ojca jedno po drugim.
N: A ja myślałam, że drugie po jednym.— Przeprosisz mydło?— CO?!
Kolejna fala mydła w płynie zalała ojca.— PRZEPROSISZ MYDŁO?!
S: Ambroży taki nerwowy.
N: Stop bulwers słońce.— Tak... Przepraszam... Ee... Mydło? — powiedział cicho ojciec Ambrożego.
S: To musi komicznie wyglądać.
N: Zgadzam się. Ciekawe czy zrobią z tego film.— Masz szczęście! — Ambroży rzucił pistoletami o ścianę. — Wiesz co zrobię z twoim sokiem? Wiesz?
S: Nasikasz do niego?
N: Wypijesz go?
— Wyleję go do kibla! — krzyknął Ambroży.
S: Szalejesz stary!
Ojciec chłopaka patrzył na niego przerażony. Ambroży nigdy się tak nie zachowywał!
N: Pora na zmianę...
Ambroży pobiegł do łazienki i wylał sok do ubikacji. Wcisnął spłuczkę. Kibel był niestety zapchany resztkami mydła. Woda wylała się na podłogę.
S: Brawo Ambroży, brawo *bije brawo*
N: Geniusz.
Ambroży szybko zaczął wycierać podłogę. Niestety wody z kibla było coraz więcej.
S: Magiczny kibel Ambrożego.
— Zepsułeś kibel?! — krzyczał mężczyzna.— Tak! To kara za twe grzechy!
N: Aha.
S: Niesamowite.
Ambroży i jego ojciec próbowali naprawić kibel, ale wody było coraz więcej. W końcu sięgała im kolan. Postanowili się ewakuować, ale drzwi do łazienki się zatrzasnęły.
S: Normalnie jak w tanim horrorze.
N: Zaraz wyskoczy szaleniec z siekierą.
— POMOCY! — krzyczał Ambroży. —- Święte mydło! Pomocy!
N: Wychodzę. Nie mogę tego czytać.
S: Ej, gdzie ty idziesz? Zostań! Płacą nam za to!
N: Ech, no dobra... Zostaję tylko dlatego, że hajsu nima.— Zaraz, okno jest otwarte — zauważył Ambroży.— Och, faktycznie!
S: Ta spostrzegawczość.
Ambroży i jego ojciec próbowali dosięgnąć do okna, ale obydwoje byli za niscy.
S: Jak się pije mydło a nie mleko to potem tak jest.
Ambroży zaczął płakać, a jego ojciec wiedział, że już nic im nie pomoże. To był już koniec.
N: No, utopcie się. Dla wszystkich będzie lepiej.
S: Aleś ty miła.
— Ambroży. Jak tak na prawdę cie kocham synu.
— Ja ciebie też tato.
N: *ociera oczy*
S: Nie mów, że znowu się poryczysz!
N: Nie moja wina, że jestem taka wrażliwa!
S: *wzdycha* No, Ness!
N: Już, już, ogarniam się...Zatem syn z ojcem jak za dawnych lat przytulili się się i przyrzekli sobie, że mydło już nigdy ich nie rozdzieli.
Nagle mydło z umywalki drgnęło. Podniosło się i wskoczyło do kibla.
S: Bogowie, latające mydła!
Woda przestała się wylewać. Mydło przepchało kibel. Ambroży i jego ojciec byli uratowani.
S: Szkoda.
N: Sus!
— Tato! Żyjemy! - krzyczał uradowany Ambroży.
N: Najwyraźniej.— I to wszystko... To wszystko przez mydła! Twoje mydła nas uratowały!
S: Okeeeej.
Ambroży i jego ojciec zbudowali mydłu ołtarzyk w łazience. Wszystko dobrze się skończyło.
S: Szkoda.
N: Zaraz ci przygrzmocę!
S: Kończymy! THE END! Koniec zanim Ness mnie zabije.
_____________________________________________________
Eh. Sama nie wiem co mogę powiedzieć o tym "dziele".
Mi się podobało, jednak nic nie może zastąpić Artura i Natali [KLIK].
Mi się podobało, jednak nic nie może zastąpić Artura i Natali [KLIK].
Na pewno będzie więcej :D
Pozdrawiamy
Najbardziej jebnięty duet w Internecie
Ness i Sus
Trza poprawić wypowiedzi bohaterów, bo znowu się spsulo xdd
OdpowiedzUsuńNo, Artur i Natalia byli najlepsi, Ambroży może im tylko mydłem nogi myć XD
Pozdrawiam
Nessi
Córka Pana ze Słoneczga
To się tak psuje, że nie wytrzymam ;_;
UsuńTeż pozdrawiam!