poniedziałek, 29 sierpnia 2016

HISTORIE - Rozdział 7


_____________________________________________________

 Stanęłam na szczycie góry i zajrzałam do wielkiej dziury w jej wnętrzu. Nie widziałam innego wejścia. Trzeba będzie skoczyć. Nie bałam się skakać, ale wiedziałam, że Alicja ma mały lęk wysokości. W końcu kto normalny nie bał by się skoku do wielkiej czarnej dziury?
 — Sus?
 Odwróciłam się. Cedric podszedł do mnie, krzywiąc się przy każdym kroku, stawianym na chorej nodze.
 
— Jak noga? — spytałam, patrząc na niego ze współczuciem. Dalej byłam pod wrażeniem jego poświęcenia. Mógł zginąć, ratując mnie.
 
— Lepiej. — Cedric próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu tylko lekki grymas. — Dzięki, że się mną tak opiekujesz.
 
— Uratowałeś mi życie — zauważyłam. — Ja się tylko odwdzięczam.
 — Aaraon był w tobie zakochany.
 — Zakładając, że żyje, nadal jest. Nie jest w moim typie. Nie lubię mazgajów i tchórzów.
 Cedric uśmiechnął się lekko. Potem odwrócił się do reszty drużyny.
 
— Żeby wejść do jaskini, trzeba skoczyć — wyjaśnił.
 — No to hop! — krzyknęłam i wzięłam rozbieg.
 Alicja krzyknęła, a ja wskoczyłam do wielkiej dziury. Pęd powietrza rozwiał mi włosy wokół twarzy i zaczął szarpać moimi ubraniami. Usłyszałam krzyk i zobaczyłam, że Tom wskoczył za mną. Teraz spadał, wrzeszcząc głośno. Po kilku minutach spadania w ciemności, uderzyłam całym ciałem w coś co konsystencją przypominało galaretę. Zapadłam się cała w dziwnej mazi.
 Rozejrzałam się wkoło. Wylądowałam w jaskini, oświetlonej przez pochodnie na ścianach. Jedynym wyjściem z niej był korytarz, zakręcający ostro w prawo. Wszystko było tu tak wielkie, że smok pomieścił by się tu bez trudu.
 Nagle Tom wpadł w galaretę koło mnie. Maź opryskała moją twarz. Zaczęłam pluć, żeby pozbyć się tego czegoś z ust. Smakowało rozgotowaną rybą i przeterminowanymi pomidorami z puszki.
 
— Przepraszam — jęknął Tom. — Musimy wychodzić. Zaraz za mną skoczyła Alicja.
 Zaczęłam gramolić się z wielkiej dziury w ziemi, wypełnionej galaretką. Gdy tylko wyszłam na brzeg, do środka wpadła z krzykiem Alicja.

 — Nigdy więcej — powiedziała, wypluwając włosy z ust.
 Zachichotałam. Kilka sekund później (Alicja dalej tkwiła w galarecie. Tom próbował ją wyciągnąć) do mazi wpadł Cedric. Syknął z bólu i odruchowo sięgnął do zranionej nogi.
 — Nic ci nie jest? — spytałam zaniepokojona.
 — Nic, nic. — Cedric pokręcił głową. — Wszystko okej.
 Zaczął wychodzić na brzeg. Alicja właśnie strząsała resztki galarety i bluzki, krzywiąc się z odrazą. Podałam Cedricowi rękę, pomagając mu wyjść. Chłopak przyjął pomoc z wdzięcznością. Noga musiała go mocno boleć.
 Ruszyliśmy korytarzem. Tom szedł z przodu, trzymając w ręku napięty łuk, przyglądając się każdemu kątowi. Cedric nigdy tu nie był, więc nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Alicja zabezpieczała tyły. Jej serafickie miecze błyszczały w świetle pochodni. Ja szłam koło Cedrica. Chłopak uparł się, że nie potrzebuje pomocy, ale noga dawała mu popalić. Utykał, jęcząc z bólu co chwilę.
 — Przecież zaraz ci ta noga odpadnie! — warknęłam. — Albo dasz sobie pomóc, albo odpadasz.
 Cedric mruknął coś pod nosem, ale dał mi się złapać pod ramię. Teraz szło nam znacznie szybciej. Po kilku minutach marszu dotarliśmy do wielkiej jaskini. Wyglądała tak jak pieczara Gorelesa, ale dużo dużo dużo większa. Skarby były upchnięte pod ścianami. Na samym środku pieczary leżał smok przynajmniej pięć razy większy od Gorelesa.
 Jego czerwono-złote łuski błyszczały w blasku świec. Czerwone ślepia wpatrywały się we mnie wzrokiem, od którego miękną człowiekowi kolana ze strachu. Cały jego ogon był naszpikowany wielkimi kolcami, a skrzydła były opakowane w taką jakby zbroje z metalu. Nie bardzo wiedziałam co to jest, ale pewnie dobrze chroniło. Niekoniecznie musiało być przydatne podczas lotu.
 — Spodziewałem się cię tu, Smoczy Bracie — syknął smok, a z jego nozdrzy buchnął szary dym. — Ciebie też, Smocza Siostro — dodał. — Witajcie i wy, nędzni śmiertelnicy.
 Tom nawet nie drgnął, ale Alicja naburmuszyła się. Chyba nie lubiła być nazywana nędzną śmiertelniczką.
 — Przybyliśmy sprawdzić czy wszystko w porządku, Smoczy Królu — wyjaśnił Cedric. — Doszły nas słuchy, że pewien demon chce cię porwać.
 — Jak widzisz, wszystko gra — mruknął smok. — Demona tu nie widziałem.
 — Ciekawe gdzie teraz jest? — powiedziała Alicja.
 — Ali! — syknęłam. — Miałaś się nie odzywać!
 — Nic się nie stało — rzekł smok. — Panna Sims jest wyjątkowo odważna. Jestem pokojowo nastawionym smokiem. Nic jej nie zrobię. Niestety jestem wyjątkiem. Inne smoki już by cię pożarły.
 — Eee... dzięki? — odpowiedziała niepewnie Alicja.
 Tom dalej stał jak zaczarowany, z szeroko rozdziawioną buzią. Widocznie widok smoka całkiem go sparaliżował.
 — Wiem jak możecie wyśledzić demona — rzekł smok. — Jest to jednak bardzo niebezpieczny sposób.
 — Musimy go schwytać i zabić, zanim porwie więcej smoków — powiedział stanowczo Cedric.
 — Ty, albo Smocza Siostra musicie skorzystać z Oculusa. — Kolejna strużka dymu wyleciała z nozdrzy Smoczego Króla.
 Cedric zbladł jeszcze bardziej.
 — Co to Oculus? — spytałam.
 — Artefakt — wyjaśnił Cedric. — Kiedy go dotkniesz, widzisz wszystko, wszystkich, wszędzie. Jednak 99,9% osób, które odważyło się z niego skorzystać oszalało. Podobno to bardzo bolesne szaleństwo.
 Przełknęłam ślinę. Jakoś nie bardzo widzi mi się dotykanie takiego niebezpiecznego przedmiotu. Jednak dzięki temu mogę uratować wiele smoków...
 — Ja spróbuję — powiedział Cedric.
 — Oszalałeś? — warknęłam. — W obecnym stanie oszalejesz i bez tego ustrojstwa. Ja to zrobię.
 — Nie zgadzam się.
 — Mam to gdzieś.
 — Nie bądź śmieszna!
 — Nie bądź głupi!
 — Zamknąć się! — krzyknęła nagle Alicja. — Kłócicie się jak dzieci. Zdecydujcie się w końcu, albo cała nasza misja pójdzie na marne.
 Zamarłam.
 — Susan, bądź rozsądna — powiedział spokojnie Cedric. — Jestem synem opiekuna. To mój obowiązek.
 Zignorowałam go i zwróciłam się do Smoczego Króla.
 — Kto z nas ma większe szansę na przetrwanie? — spytałam, zaciskając kciuki.
 — Susan — odpowiedział smok. — Drzemie w niej moc wróżek. Twoja matka nie była wróżkokrewna?
 — Nie. Nie wiem.
 — By użyć Oculusa potrzebna jest pomoc jakiegoś silnego stworzenia magicznego — wyjaśnił smok. — Moja moc wystarczy. Pomogę ci nie zwariować.
 — To absurdalne! — Cedric wyglądał na rozzłoszczonego. — A jak ona oszaleje?!
 — To będę oszalała — warknęłam. — Panikujesz bardziej niż ja! Co ci tak zależy?! Przecież niedawno się poznaliśmy!
 Cedric otworzył usta, ale zaraz je zamknął.
 — Jesteśmy drużyną — wydukał w końcu. — Drużyna o siebie dba.
 — Tu chyba chodzi o coś więcej niż drużynę — zachichotała Alicja.
 Posłałam jej morderczej spojrzenie i zwróciłam się do smoka:
 — Dam radę. Zaczynamy!
 Smoczy Król odwinął ogon, ukazując zawiniętą w niego szkatułkę. Przesunął ją w moją stronę. Otworzyłam ją drżącymi rękami. W środku była kula. Jednak po dokładnym przyjrzeniu się, zauważyłam, że kula składa się z malutkich trójkątów. Misterna robota.
 — Gotowa?
 — Gotowa.
 Wyciągnęłam rękę i dotknęłam kuli. Odruchowo zamknęłam oczy. Jednak widziałam wyraźnie całą jaskinię. Z góry. I z boku. I z dołu. Widziałam dokładnie Alicję, która wpatrywała się we mnie z przerażeniem i Cedrica, który zagryzł wargę aż do krwi.
 — Słyszysz mnie, Susan?
 Głos Smoczego Króla zaczął wibrować w mojej głowie.
 — Tak — odpowiedziałam, patrząc na siebie, kucającą koło skrzyni z Oculusem.
 — Spróbuj się skupić i unieść poza tą górę.
 Poza górę, poza górę, poza górę. Nagle widziałam górę z zewnątrz. Widziałam też dom Cedrica i pieczarę Gorelesa. I las. I martwego trola. I jakiegoś chłopaka z łukiem, biegnącego ścieżką. Powoli zaczynała mnie boleć głowa.
 — Szukaj demona.
 Skupiłam się na demonie. Gdybym była demonem, gdzie bym się ukryła? Spojrzałam do lasu - nic. Przeszukałam każde pomieszczenie domu Cedrica - nic. Wreszcie namierzyłam demona. Był to czarny dym, uformowany na kształt człowieka. Właśnie zbliżał się do pieczary Gorelesa, który smacznie spał. Nie miał szans zauważyć napastnika.
 — Jest przy pieczarze Gorelesa — powiedziałam.
 Głowa pulsowała bólem, a Oculus parzył mnie niemiłosiernie. Nagle usłyszałam głos w głowie.
 Puść Oculus.
 Puść Oculus.

 Ostatkami sił oderwałam rękę od Artefaktu. Przez chwilę widziałam grotę Króla Smoków. Następnie zachwiałam się, a potem pochłonęła mnie ciemność.

_____________________________________________________
CZEŚĆ!
Mam nadzieję, że się podobało. Na kolejny rozdział zapraszam do Alicji [KLIK].
Do zobaczenia!

1 komentarz: